Osoby, które regularnie śledzą mojego bloga wiedzą, że jeszcze nie tak dawno temu dopadł mnie lekki kryzys. Handel nie sprawiał mi tyle przyjemności, męczyłem się strasznie prowadząc pozycje, wiele okazji umykało mi na moich oczach. Egzekucja również znacznie odbiegała od standardów, do jakich zdążyłem się sam przyzwyczaić. W pierwszej kolejności myślałem, że mam problemy z powrotem do odpowiednie rytmu po majowym urlopie. Wydawało mi się, że powrót do wcześniejszej rutyny pomoże mi poradzić sobie z nowymi problemami. Niestety, nie była to do końca trafna diagnoza. Dopiero rozmowa z jedną z osób, od której się wiele nauczyłem pomogła powrócić mi na odpowiednie tory. Jakie rady otrzymałem? O tym chciałbym napisać w dzisiejszym wpisie. Zatem, jak stać się lepszym traderem?
Nowy przekaz z „bucket shopów”
Zanim jednak przejdę do samego sedna, chciałbym nakreślić pewnego rodzaju tło dla dzisiejszego wpisu. Powody, które skłoniły mnie do zwrócenia się o pomoc już znacie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Mianowicie przekaz, na który nastroiły się obecnie firmy brokerskie. Co bowiem możemy usłyszeć aktualnie na licznych darmowych szkoleniach i webinarach organizowanych przez bucket shopy? Przebijając się przez cały bełkot o przydatności analizy technicznej w codziennym handlu, natrafić możemy na zdanie, które jak mantra powtarzane jest obecnie przez wszystkich:
Aby zostać skutecznym traderem potrzeba wielu długich miesięcy rynkowej praktyki.
Z jednej strony pełna zgoda, sam niejednokrotnie o tym pisałem na swoim blogu. Z drugiej jednak strony, zastanawiające są dwie kwestie. Po pierwsze, widzimy zauważalny zwrot w przekazie. Już nie wystarczy jeden system, poprawne zastosowanie analizy technicznej, przecięcia, głowy z ramionami, czy bez ramion. Nikt już nie mówi o tym, jakie to wszystko jest proste. Ludzie nie są aż tak głupi. Wiele lat naiwnego wykorzystywania prostych systemów, które zarabiają, zebrało swoje żniwa. Trzeba było więc odrobinę zmienić przekaz, tak aby osoby, które traciły pieniądze na prostych systemach robiły to dalej. Im dłużej tym lepiej. Jak można było skutecznie osiągnąć ten cel?
Odpowiedź została podana już na tacy. Wystarczy przekonać klientów, że się da, jednak potrzeba na to czasu. Bardzo często spotkać się tutaj można z terminem dwóch lat. Magiczne dwa lata, po których (jeżeli dobrze je przepracujesz handlując na rachunku realnym), wreszcie zaczniesz osiągać powtarzalne wyniki. To na ile jest to prawdziwe stwierdzenie, ma podrzędne znaczenie. Liczy się to, że w ten sposób brokerzy kupują sobie czas. Czas, w którym w dalszym ciągu będą mogli wykorzystywać naiwność klientów. Dlaczego tak sądzę?
Ukryte intencje
Sprawa jest prosta. Dążenie do pewnego poziomu powtarzalności i zyskowności w tradingu to złożony proces. Brokerzy zdają sobie z tego sprawę. Dlatego właśnie rzucany jest tylko sam termin. Półtora roku, dwa lata – bez znaczenia. Im dłużej tym lepiej. Pytanie jednak brzmi, w jaki sposób sprawdzać, czy w przeciągu tego okresu cały czas zmierzamy w dobrym kierunku? Co zrobić, aby na koniec nie obudzić się z ręką w nocniku i nie stwierdzić, że wciąż stoimy w miejscu? Na te pytania próżno jest szukać odpowiedzi u naszego brokera. Im zależy tylko na jednym. Abyś był aktywny. Codziennie odpalał platformę i długimi godzinami zajmował pozycje. Raz lepsze, raz gorsze. Bez znaczenia. Liczy się tylko to, że jesteś aktywny. Handlujesz, dzięki czemu biznes bucket shopów się kręci.
To czy w tym czasie idziesz w dobrym kierunku, już nikogo nie obchodzi. Mamy tutaj zatem klasyczny przykład zatrutego jabłka, które serwowane nam jest codziennie przez naszych ukochanych brokerów. Ćwicz przez dwa lata, a potem się zobaczy. Jak nie wyjdzie to zdążymy już wymyślić coś nowego, co sprawi, że pozostaniesz z nami dłużej.
W jaki sposób sobie z tym poradzić? Rozwiązanie jest banalnie proste. Wystarczy podzielić drogę z punktu A (początkujący trader), do punktu B (trader z powtarzalnymi wynikami), na szereg krótszych odcinków, które pozwolą nam na obiektywną ocenę tego, czy zmierzamy aktualnie w dobrym kierunku. Jeden ze sposobów jak tego dokonać chciałbym przytoczyć w dzisiejszym wpisie.
Powtarzalność celem nadrzędnym
Po części zdaję sobie sprawę z faktu, że przedstawione wyżej rozwiązanie nie jest niczym odkrywczym. Bardzo często słyszymy bowiem o tym, że musimy sobie stawiać jasne cele, do których będziemy dążyć. Internet pełen jest różnego rodzaju wpisów i filmów traktujących o tym aspekcie. Dlatego też nie chcę zagłębiać się w szczegóły tworzenia konkretnego planu na poprawne przejście z punktu A, do punktu B. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na kilka aspektów. Po pierwsze, musimy sobie zdawać sprawę z faktu, że pomiędzy początkującym traderem, a trederem osiągającym powtarzalne wyniki istnieje niebagatelna różnica. To nie jest tak, że powtarzalność jest pierwszym z celów, jakie powinien stawiać sobie każdy z nas. Powtarzalności pojawia się dopiero na samym końcu drogi. Zanim tam dotrzemy, musimy zmierzyć się z kilkoma wcześniejszymi etapami. Jakie to etapy? Według mnie wygląda to mniej, więcej w taki sposób:
Etapy na drodze do powtarzalności
- Początki: tutaj mamy co prawda do czynienia z powtarzalnością, jednak nie do końca tą, o którą nam chodzi. Powtarzalne są bowiem straty, pojawiają się każdego dnia. Ciężko jest wyjść nam nad kreskę. Z tym etapem zmierzyć się musi każdy. Bez względu na to czy posiada talent do tradingu czy nie. Straty są częścią tego zawodu, im szybciej to zaakceptujemy, tym lepiej.
- Pierwsze dni na plusie: okres, w którym pojawia się światełko w tunelu. Zaczynamy rozumieć z czym mamy do czynienia, zamykając czasami dzień na plusie. W ogólnym rozrachunku balansujemy jednak w okolicach zera.
- Byłoby pięknie, gdyby nie te prowizje: z tym etapem nie każdy ma styczność. Czasami ciężko jest go odróżnić od zwykłego szukania wymówek, dla braku zakładanych wyników. Chodzi bowiem o okres, w którym zauważyć możemy u siebie powtarzalność, jednak warunki panujące na rynku, nie pozwalają nam w pełni tego wykorzystać. Chodzi na przykład o okresy niskiej zmienności, które powodują, że handlujemy krótsze ruchu. W takim wypadku, prowizje mają niebagatelny wpływ na końcowy wnik. Przy nieco bardziej sprzyjających warunkach nasz handel przynosiłby powtarzalne zyski.
- Powtarzalność: etap, na którym jesteśmy w stanie regularnie wyciągać pieniądze z rynku. Bez względu na warunki. Jesteśmy w stanie dopasować się do zastałej sytuacji odpowiednio dostosowując wykorzystywane strategie. Z jednej strony jest to ziemia obiecana dla każdego początkującego tradera. Z drugiej, dopiero początek drogi do odniesienia sukcesu.
Dlaczego twierdzę, że pojawienie powtarzalności jest dopiero początkiem? Sprawa jest prosta. Każdy z nas ma z pewnością własne powodu, dla których decyduje się na trading. Wydaje mi się jednak, że to co łączy każdego z nas to chęć zarabiania pieniędzy i bycia niezależnym. Taki stan możemy dopiero osiągnąć po tym, jak dojedziemy do momentu, w którym nasze wyniki będą powtarzalne. Tutaj zaczyna się bowiem droga to systematycznego rozwoju i wyciągania z rynku coraz większych dniówek.
Jak stać się lepszym traderem?
Po tym przydługim (nawet jak na mnie) wstępie, pora przejść do meritum dzisiejszego wpisu. Co tak na prawdę chciałem przekazać wraz z kolejnym postem? Sposób, który pozwoli Wam w sposób obiektywny i miarodajny oceniać postępy, jakie robicie każdego dnia. Dzięki temu będziecie mogli spojrzeć na swój trading z innej perspektywy. Mi osobiście przyniosło to wymierne korzyści, choć przyznam bez bicia, że z początku byłem do tego sceptycznie nastawiony. Biorąc pod uwagę fakt, że dzisiejszy wpis rozrasta się do zdecydowanie większych rozmiarów, niż to pierwotnie planowałem, postaram się wszystko przedstawić w jak najprostszej postaci. Zatem do rzeczy.
Krok 1: plan dnia
Zdaję sobie sprawę, że zdecydowana większość z nas traktuje trading jako dodatek do codziennej pracy. W moim przypadku również nie stanowi on jedynego źródła dochodu. Jest to jak najbardziej normalne. Dywersyfikacja na tej płaszczyźnie jest również czymś dobrym i pożądanym. Dlatego tak ważne jest, aby odpowiednio zaplanować sobie każdy dzień i przeznaczyć w nim określoną ilość czasu na trading. Niech będą to dwie godziny, to w zupełności wystarczy. Ważne, abyśmy zasiadali przed monitorami w tych samych godzinach. Tak aby unikać sytuacji, w których jednego dnia handlujemy sesję poranną, kolejnego popołudniową, a na koniec tygodnia wieczorną. Im mniej zmiennych w naszym planie tym lepiej. Dlaczego to tak istotne, przekonacie się w dalszej części wpisu.
Ogólny czas jaki powinniśmy przeznaczyć na cały proces to minimum dwa tygodnie. Warto jest zatem zadbać o to, aby w tym okresie nie wypadło nam nic niespodziewanego, co sprawi, że nasz plan dnia zostanie w jakimś stopniu zachwiany. Jeżeli nie jesteście w stanie przeznaczyć na to pełnych dwóch tygodni, to nie ma problemu. Trzy, cztery dni w tygodniu też powinny zdać egzamin. Chodzi jednak o to, aby trzymać się wyznaczonego wcześniej schematu dnia (tygodnia).
Krok 2: wybór strategii
Kolejnym krokiem będzie wybór JEDNEJ strategii, którą będziemy chcieli przetestować na rynku, wraz z doborem odpowiedniego instrumentu. Tutaj zwróciłbym uwagę na dwa czynniki. Po pierwsze, ważne jest aby faktycznie byłą to tylko jedna strategia. Oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu, że poświęcenie dwóch tygodni tylko na jedną strategię wydaje się być stratą czasu, jednak niezbędna jest tutaj pełna koncentracja. Musimy bowiem wyłapywać dosłownie wszystkie informacje, jakie udzielał będzie nam rynek, które mają wpływ na naszą strategię. Ograniczanie się do jednego setupu wydaje się być trudne. Czasami mogą się bowiem trafić dni, w których nie będzie on występował na rynku zbyt często. Dlatego też tak kluczowy jest drugi czynnik, o którym wspomniałem. Wybór odpowiedniego instrumentu.
Dlaczego to jest aż tak ważne? Ponieważ ma on nam dostarczyć możliwe jak najwięcej obserwacji oraz okazji do wykorzystania naszego setupu. Co więcej, musimy go również dopasować do ogólnego stylu, w jakim czujemy się najpewniej. Każdy jest bowiem inni. Jedni potrafią handlować na wolnych rynkach, jak chociażby futy na obligacje, inni preferują nieco szybsze rynki, jak ES. Część z nas decyduje się również na takie rynki jak ropa, czy DAX, które charakteryzują się nieporównywalnie większą zmiennością niż dwa poprzednie. Kluczem jest tutaj to, aby rynek nie był zbyt wolny. Tak, aby udało nam się zachować pełną koncentrację, bez pokusy odwrócenia na chwilę wzroku. Innymi słowy, wybrany instrument musi stale dostarczać nam rozrywki.
Strategia, na którą się zdecydujemy może być niezwykle prosta w założeniach. Nie musi to być skomplikowany system wielu zmiennych. Im mniej założeń i zmiennych, tym lepiej.
Krok 3: przestań „trejdować”
Zgadza się, nie przewidziało Ci się. Nie popełniłem też błędu. Jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało, przez cały okres dwóch tygodni nie powinniśmy zajmować żadnej pozycji. Tylko i wyłącznie obserwacja rynku. Wiem, że będę teraz potrzebował dobrych argumentów, aby przekonać Was do tego planu, dlatego postaram się zrobić co w mojej mocy. Choć tak na prawdę całość, możemy streścić do jednej rzeczy: emocji.
Co mam tutaj na myśli? Otóż w pierwszej kolejności musimy sobie zdać sprawę z jednej rzeczy. Każdy z nas, bez względu na posiadane doświadczenie, w momencie gdy zaczyna stosować nową strategię, nie będzie osiągał zadowalających wyników. Z prostego powodu. Nie znamy jej jeszcze na tyle dobrze, aby odpowiednio dobierać moment wejścia i wyjścia, moment w którym należy odpuścić, bowiem scenariusz się nie sprawdza. Z tego też powodu, nawet najlepsza strategia w rękach doświadczonego tradera, który nie miał z nią wcześniej styczności, może nie przynosić zakładanych wyników. Jak dobrze wiemy, złe wyniki niosą ze sobą złe emocje. Nikt z nas bowiem nie lubi tracić. A straty na początku będą się pojawiać. Prowadzi to często do tego, że do czysto obiektywnych obserwacji, dodajemy szczyptę naszych emocji, przez co całość przybiera zupełnie innych kształtów. Dlatego tak ważne jest, aby w początkowej fazie całkowicie odciąć się od czynnika emocjonalnego. Czyste obserwacje. Pełen obiektywizm.
Oczywiście, nie obędzie się tutaj od regularnego spisywania swoich obserwacji w formie dziennika. Dobrze byłoby też prowadzić odpowiednie statystyki, tak aby otrzymać obiektywne fundamenty pod wykorzystywanie naszej strategii w przyszłości. Zdecydowanie łatwiej jest bowiem pogodzić się z początkowym okresem strat, w sytuacji gdy wiemy, iż dana strategia się sprawdza. Wówczas czymś naturalnym staje się dla nas fakt, że problem nie leży w samej strategii, a bardziej w naszej egzekucji, sposobie prowadzenia pozycji itp.
Backtesting
Część z Was powie zapewne, że zamiast siedzieć dwa tygodnie przed monitorem i nic nie robić, można przecież pokusić się o backtesting naszej strategii. Po co tracić czas na coś, co może za nas zrobić komputer? Otóż nic bardziej mylnego, a powody są przynajmniej trzy. Pomijając oczywiście fakt, że backtesting wykorzystuje dane historyczne, które nie zawsze muszą znaleźć potwierdzenie w przyszłości, czy nawet teraźniejszości.
Po pierwsze, zdecydowanie więcej zaufania będziemy mieli do własnych obserwacji, które uda nam się poczynić na przestrzeni wspomnianych dwóch tygodni. Nie chodzi tutaj bowiem tylko i wyłącznie o fakt, aby mieć czysto statystyczną podkładkę dla skuteczności naszego systemu. Chodzi o to, aby samemu, na własnej skórze, własnych obserwacjach przekonać się, że to faktycznie ma sens. Mieć to głęboko zakorzenione w naszej świadomości. Nie ma do tego innej drogi, niż siedzenie przed monitorem i zbieranie informacji. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, z czasem przekonacie się, że było warto.
Po drugie, strategia i jej zasady to tylko jedna składowa sukcesu. Kluczem jest też to, jak szybko i trafnie będziemy w stanie zauważyć pojawiającą się okazję. Decydując się na backtesting nie wyrobimy w sobie tej umiejętności. Musimy bowiem wiedzieć w jaki sposób rynek zachowuje się chwilę przed, czy po wystąpieniu naszego setupu. Ma to niebagatelne znaczenie zarówno dla decyzji o wejściu, jak i wyjściu z pozycji. Wypracujemy to tylko i wyłącznie poprzez fizyczną obserwację zachowania rynku.
Po trzecie, backtesting nie nauczy nas poprawnego stosowania danej strategii. Nie nauczymy się odpowiedniego timingu na zajęcie pozycji, nie będziemy wiedzieli kiedy z niej wyjść. Wszystko to sprawi, że nie będziemy osiągali wyników zbliżonych do tych z przeprowadzonych testów, co z kolei przełoży się na zwątpienie, po którym przyjdzie rezygnacja. Ktoś jednak powie, że same obserwacje też nas tego nie nauczą. Pełna zgoda, dlatego tak ważny jest kolejny krok w naszym planie.
Krok 4: demo
W tym momencie z pewnością po raz kolejny zwątpiliście w słuszność, tego co chciałem Wam przekazać w tym wpisie. Każdy słyszał bowiem nie raz, stwierdzenie:
Na demo każdy potrafi zarabiać miliony.
albo:
Wypłać z demo, to porozmawiamy.
Zawsze gdy czytam tego rodzaju stwierdzenia, poprawia mi się humor. Problemem nie jest bowiem sam fakt wykorzystywania symulatora do nauki. Każdy musi mieć przecież jakieś narzędzia do treningu. Problem polega na tym, że zbyt dużą wagę przykładamy do samych wyników. Bez żadnej refleksji, o prowadzeniu dziennika nie wspominając. Zysk na symulatorze, dla wielu jest dobrym powodem do tego, aby zacząć zarabiać na realnych rachunku. Otóż nic bardziej mylnego. To nie poziom zysków, powinien być tutaj głównym wyznacznikiem. To na co powinniśmy zwracać uwagę, to postępy w realizowaniu stawianych sobie wytycznych. W tym wypadku, będzie to sposób w jaki wykorzystujemy pojawiające się na rynku okazje, zgodnie z założeniami naszej strategii. Jak już zdążyłem wcześniej wspomnieć, każdy nawet najbardziej doświadczony trader, nie będzie wyciągał maksa ze strategii, która jest dla niego zupełnie czymś nowym. Na to potrzeba czasu i doświadczone osoby zdają sobie z tego sprawę.
Ostatnio modne jest porównywanie tradingu do zawodowego sportu. W przypadku sportu, każdy zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że zanim danym zawodnik wyjdzie na murawę, parkiet czy kort, przeznaczy ogromną ilość czasu na trening. Sport nie polega tylko i wyłącznie na rozgrywaniu meczów. Niezwykle istotny jest również trening. Oczywiście, tradingu i sportu nie można tak do końca porównywać w sposób jeden do jednego. Nie możemy skupiać się głównie na treningu i tylko od czasu do czasu wychodzić do walki w ringu z innymi graczami. Nie zmienia to jednak faktu, ze trening jest czymś niezwykle istotnych. Usystematyzowany trening to klucz do sukcesu każdego profesjonalisty. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Krok 5: podsumowanie postępów
Myślę, że nikogo nie zaskoczy fakt, że ostatnim punktem będzie odpowiednie wyciąganie wniosków z pracy jaką wykonamy na przestrzeni tych dwóch, trzech tygodni. Najlepszym sposobem na to jest oczywiście… prowadzenie dziennika i skrupulatne zapisywanie każdej istotnej obserwacji. Nie bez znaczenia są również prowadzone statystyki. Wszystko to sprawi, że jeżeli w 100% będziemy trzymali się przedstawionych przeze mnie założeń, na sam koniec tego krótkiego (z perspektywy bucket shopowych, dwóch lat) okresu, będziemy w stanie w sposób obiektywny stwierdzić czy zmierzamy w dobrym kierunku.
Dobrym urozmaiceniem w kontekście podsumowania naszych postępów, jest stały kontakt z osobą, z którą będziemy się mogli nimi podzielić. Nie musi być to drugi trader. Może to być Twoja dziewczyna, żona czy inna osoba, z którą utrzymujesz stały kontakt. Warto czasem poświęcić 15/20 minut na rozmowę z kimś, kto będzie mógł z boku spojrzeć na to, czy faktycznie robisz postępy i zmierzasz w dobrym kierunku. Nie jest to oczywiście konieczne, ale warto jest skorzystać z takiej możliwości.
Ostatnim czynnikiem na jaki chciałbym tutaj zwrócić uwagę to fakt, że czasami zdarzy się tak, że po dwóch tygodniach stwierdzimy, iż początkowe założenia nie dają nam aż takiej przewagi jak początkowo zakładaliśmy. Jednak otworzą nam oczy na inną metodę, która będziemy mogli z powodzeniem wykorzystywać. Przykładem może być początkowa chęć rozgrywania wąskich zasięgów. Gra pod obicia i utrzymanie ceny w objęciach konsolidacji. Obserwacja rynku może nam jednak pokazać, że zdecydowanie bardziej korzystne jest rozgrywanie momentu wybicia z obserwowanego range’u. Większy potencjał zysku, przy niższym poziomie ryzyka. Takie sytuacje będą się zdarzały, a satysfakcja z tego, że sami wypracowaliśmy nową strategię da nam energię do dalszego rozwoju.
Krótki przykład
Jeżeli nie przekonały Was przytaczane przeze mnie argumenty, to proponuję rozważyć taki przykład. Załóżmy, że trafisz na jakiegoś pewniaczka, na najbliższą runde IV ligi grupy mazowieckiej. Piaseczno ma bez problemów wygrać z Grodziskiem. Jest to jedyna informacja jaką posiadasz, możesz zatem zaryzykować i na nią postawić, lub też nie zrobić nic. Analogicznie, wiesz ze zdobytych informacji, że najważniejszy zawodnik Grodziska złapał kontuzję na treningu i nie zagra w następnym meczu, podstawowy bramkarz dostał w ostatnim meczu czerwoną kartkę i również będzie poza składem. Dodatkowo wiesz, że jednemu z zawodników urodził się syn i wszyscy imprezowali do późnych godzin na dzień przed meczem, przez co zagrają go na ostrym kacu (takie uroki niższych lig w polskiej piłce kopanej). Grodzisk ma miejsce w środku tabeli i nie gra już praktycznie o nic, w momencie gdy Piaseczno gra o utrzymanie. Czy w takim wypadku zdecydowałby się postawić na Piaseczno?
Oczywiście, nie jest powiedziane, że zawsze będziesz miał w takich przypadkach racje. Czasami zdarzy się tak, że rezerwowy bramkarz będzie miał dzień konia, a jeden z obrońców grając na kacu strzeli jednego z dwóch goli w swojej karierze (w tym miejscu chciałbym pozdrowić jednego z moich dobrych przyjaciół 😉 ). Wszystkiego nie przewidzisz. Jednak istnieje znacząca różnica w podejmowaniu decyzji w oparciu o czyjąś opinię (sprawdzona strategia, której wcześniej nie wykorzystywaliśmy), a podejmowaniu własnej decyzji w oparciu o szereg obiektywnych obserwacji, prawda?
Podsumowanie
Miało być krótko, a wyszło jak zwykle. Podsumowując chciałbym zwrócić uwagę na kilka czynników. Po pierwsze, nie ufaj bucket shopom. Zatrute jabłka wydają się być smaczne, jednak gdy zorientujemy się co tak na prawdę otrzymaliśmy, jest już z reguły za późno. Patrząc na rynek z ich perspektywy, łatwiej jest zauważyć zastawiana na nas pułapki.
Po drugie, dwa tygodnie to relatywnie krótki okres, dlatego warto jest spróbować i wykorzystać to o czym napisałem w dzisiejszym wpisie. Jeżeli po dwóch tygodniach przestrzegania wszystkich powyższych wytycznych uznasz, że straciłeś czas, to chętnie przyjmę w komentarzach wiadro pomyj jakie na mnie wylejesz.
Wykorzystując przytoczone dzisiaj podejście, możemy liczyć na szereg różnego rodzaju korzyści. Jedyną wadą, która przychodzi mi na myśl, jest oczywiście poświęcenie paru tygodni i niejako oderwanie się od codziennego handlu. Mimo wszystko, jeżeli po tym okresie stwierdzisz, że zmarnowałeś swój czas, stracisz jedynie dwa tygodnie. Słuchając rad brokera, możesz do podobnych wniosków dość dopiero po kilku latach. W mojej opinii gra jest tutaj warta świeczki.
Powyższy tekst jest jednym z wpisów głównego cyklu artykułów pojawiających się na blogu. Jeżeli jesteś zainteresowany pozostałymi postami zapraszam na stronę: Jak zostać traderem.