*beep*

Jeszcze chwila i minęło by pół roku od ostatniego wpisu na blogu. Prawdę powiedziawszy, publikując post o Solarnym ptakoteleskopie fotograficznym, miałem szczere nadzieję na to, że uda mi się wrócić do regularnego postowania. Jak to często jednak bywa, rzeczywistość brutalnie zweryfikowała moje założenia. Nie chciałbym się teraz tłumaczyć z powodów takiego stanu rzeczy. To, co stanowi dla mnie priorytet, to przede wszystkim trading. W ostatnim czasie sporo się działo. Zwyczajnie nie starczało mi czasu na to, aby usiąść, zebrać myśli i podzielić się z Wami kilkoma akapitami. Może gdyby nie fakt, że z reguły nie wyrabiałem się w tych kilku akapitach, byłoby mi łatwiej wygospodarować te kilka kwadransów. Jak już jednak wspomniałem, nie ma sensu kopać w trupach. Zamiast tego przejdźmy do tematu dzisiejszego wpisu. Tematu, którym będzie… stop loss.

Wydawać by się mogło, że temat banalny. Wszak każdy wie, czym jest stop loss i kiedy należy z niego korzystać. Jak to w życiu zwykło bywać, tak i w tym przypadku teoria mówi swoje, a jak przychodzi do praktyki… no właśnie, z tym już bywa różnie. Jedni stosują, inni znajdują zgrabne wymówki w postaci małych dziewczynek. Jeszcze inni w miejscu zleceń obronnych, stawiają zlecenia oczekujące i dokładają do stratnych pozycji. Na dwa ostatnie przypadki nie warto strzępić sobie klawiatury. Prędzej czy później rynek zweryfikuje takie podejście do tradingu. Warto jednak skupić się tutaj na pierwszej, z przytoczonych grup. Jakie błędy najczęściej popełniają osoby, które decydują się na stawianie stop lossów?

Stop loss – podstawowe błędy

Wydaje mi się, że generalnie osoby korzystające ze zleceń obronnych możemy podzielić na dwie grupy:

  • trzymające się swoich pierwotnych założeń
  • osoby ze stop lossowym ADHD

Oczywiście, nic w tym odkrywczego i nie tego będzie dotyczył dzisiejszy wpis. To na czym chciałbym się dzisiaj skupić, to błędy, które w myśl obiegowej opinii, błędami nie są. Wydaje mi się bowiem, że druga z przytoczonych wyżej grup, może być podzielona na następujące podgrupy:

  • luźne gacie
  • tzw. jeźdźcy bez ryzyka

W przypadku pierwszej z podgrup, sprawa jest prosta. Są to osoby, które nie potrafią pogodzić się ze stratą i co chwilę przeciągają gumę (stop loss), przez co z reguły chodzą w luźnych gaciach. Bez względu jednak na to, jak luźne są nasze gacie, one też mają swoje limity. Koniec końców nazbiera się w nich tyle g…orszych pozycji, że będzie trzeba je wywalić, zerując w ten sposób kolejny depozyt. Nad tym problemem skruszono już niejedną kopię. Nie widzę zatem sensu, abym również się w to zagłębiał. Zdecydowanie ciekawszym jest tutaj drugi przypadek i to właśnie na nim chciałbym się skupić w dzisiejszym wpisie.

Jeźdźcy bez ryzyka

Starczy już tego przydługiego wstępu. Przejdźmy do konkretów. Kim są wspomniani wyżej jeźdźcy bez ryzyka? Są to osoby, które zajmując pozycję, czekają tylko na to, aby zabezpieczyć ją na break even. W moim odczuciu jest to duży błąd i jestem gotów bronić tego stanowiska do ostatniej kropli krwi. Czy może jak kto woli – do ostatniej kropli szkockiej. To, co jest tutaj najbardziej przytłaczające to fakt, że bardzo wiele doświadczonych osób, nie widzi w takim podejściu nic złego. Wszak zabezpieczając pozycję na BE, nie ponosimy już żadnego ryzyka, prawda?

Ano, nie prawda. W mojej opinii ponosimy spore ryzyko. Ryzyko wywalenia pozycji na BE, zamiast na planowanym TP. Dalej, ryzyko wywrócenia szacowanej zyskowności danej strategii do góry nogami. Ryzyko systematycznego drenowania środków na naszym depozycie. Słyszałem już wiele wymówek. Najbardziej popularna brzmi chyba: nie da się zbankrutować, księgując małe zyski (czy jakoś tak). Otóż błąd – takie podejście, jest właśnie pierwszym krokiem do bankructwa. Tradingowego oczywiście.

Zanim przejdę do przedstawienia swoich argumentów, chciałbym zaproponować mały eksperyment. Prześledźcie swoje pozycje z ostatnich tygodni, które zamknęliście na BE. Zwróćcie uwagę na jedną rzecz – jaki byłby wynik danej pozycji, gdyby nie przesunięcie SLa? Gdzie był stop loss i ile razy zostałby aktywowany? Podobnie dla TP. Prosta matematyka powinna dać Wam odpowiedź na pytanie, które podejście jest bardziej zyskowne. Jeżeli Wasz strategia, ma dodatnią wartość oczekiwaną, to nie ma siły na to, aby przesuwanie stop lossa dało Wam lepsze rezultaty.

U Can’t Touch This?

Czy zatem stop loss powinien być sztywnym poziomem, a jego przesunięcie powinno być karane zakładaniem słuchawek i puszczeniem zapętlonej, debiutanckiej płyty Zenka Martyniuka przez 24 godziny? Otóż nie – SLa można oczywiście przesuwać. Wstrzymajcie jednak na chwilę wiadro pomyj, które planujecie na mnie wylać po przeczytaniu poprzedniego zdania. Już spieszę z wyjaśnieniami.

Przede wszystkim, chciałbym zwrócić uwagę na jedną, kluczową rzecz. Co może stanowić podstawę do przesunięcia zakładanego na wstępie zlecenia obronnego? Odpowiedź na to pytanie, odkrywa prawdziwe sedno poruszanego dzisiaj tematu. Decyzja o przesunięciu stop lossa powinna bazować TYLKO I WŁĄCZNIE na informacjach jakie dostarcza nam rynek. Pod żadnym pozorem nie powinniśmy włączać do procesu decyzyjnego naszego depozytu. Tutaj tak na prawdę wszystko powinno stać się jasne. Czym jest bowiem przesuwanie stop lossa na BE, jak nie podejmowaniem decyzji w oparciu o zasobność naszego portfela? Kogo obchodzi to, że akurat w tym miejscu wyjdziemy z naszą pozycją na zero? Po co w takim wypadku, stawiać zlecenie obronne w tak mało istotnym, z perspektywy rynkowej, miejscu? Jaki wpływ na ogólną (czy aktualną) sytuację na danym walorze, ma nasz depozyt? Żaden. Jest to rzecz całkowicie nieistotna. Jaki jest zatem sens wykorzystywania go w procesie decyzyjnym?

Takie podejście (przesuwanie na BE) mogłoby mieć sens tylko w jednym przypadku. W sytuacji gdy, udało nam się zająć pozycję w idealnym miejscu. Miejscu, które znajdowałoby się w bezpośrednim sąsiedztwie potencjalnego zlecenia obronnego. W takim wypadku możemy dać pozycji chwilę na obranie kierunku, biorąc tym samym pod uwagą aktualny poziom zmienności w wyznaczaniu pierwotnego SLa. Tego typu sytuacje zdarzają się jednak tak rzadko, że ciężko jest je nawet rozpatrywać w kategoriach wyjątków.

Stop loss a warunki rynkowe

Skoro wiemy już czego nie wolno robić, warto byłoby powiedzieć coś więcej na temat sytuacji, w których możemy, a nawet powinniśmy, skorzystać z możliwości przesunięcia naszego stop lossa. Sprawa jest dziecinnie prosta i sprowadza się do określenia aktualnie panujących warunków na danym instrumencie. Co dokładnie mam na myśli? Wystarczy, że określimy czy mamy aktualnie do czynienia z konsolidacją, czy może trendem. Każdy powinien sobie zdawać sprawę z faktu, że inaczej powinniśmy handlować w konsolidacji, a inaczej w trendzie. Pisząc inaczej, mam oczywiście na myśli, stosowanie innych strategii. W mojej opinii, stosowanie tych samych strategii, zarówno w trendzie, jak i konsolidacji, jest jednym z częściej popełnianych błędów przez początkujące osoby. Tak się też składa, że nie tak dawno miałem okazję porozmawiać na temat tego typu błędu z Maksem Bączkowskim, przy okazji prowadzonych przez niego podcastów.

Konsolidacja

Mając już to za sobą, dalej pójdzie nam z górki. Zasady są bowiem proste i klarowne. W przypadku strategii rozgrywanych w konsolidacji NIGDY nie powinniśmy przesuwać naszych stop lossów. Pisząc nigdy, mam oczywiście z tyłu głowy pewne wyjątki, jednak do nich przejdę później, bowiem odnoszą się one zarówno do strategii konsolidacyjnych, jak i trendowych. Dlaczego SL powinien pozostać nieruszony? Skoro rozgrywamy konsolidację i zakładamy, że rynek będzie w dalszym ciągu się konsolidował, to jaki powinien być końcowy efekt przy takim założeniu? Dotarcie do przeciwległej bandy zakresu konsolidacyjnego. Tak długo, jak długo założenia te pozostają w grze, tak długo nie powinniśmy ruszać naszego stop lossa. A przestaną być one zasadne, w momencie, gdy dojdzie do wybicia i tym samym zamknięcia pozycji na SL. Oczywiście przy założeniu, że wiemy co robimy i stawiamy zlecenia obronne w dobrych miejscach.

Jest to oczywiście kluczowe i przychodzi wraz z doświadczeniem. Jest to również jedna z ważniejszych części składowych naszej strategii. Dlatego nie będę tutaj brał pod uwagę sytuacji, w których same założenia naszej strategii są błędne i bazują na subiektywnych, a nie obiektywnych obserwacjach.

Trend

Jak nietrudno się domyślić, jeżeli w przypadku konsolidacji nie dopuszczamy możliwości przesuwania naszego SLa, to w przypadku trendów, takie zagrania mogą mieć sens i być jak najbardziej zasadne. Tutaj również, po głębszym zastanowieniu, powinno się to stać jak najbardziej logiczne. Skoro rozgrywamy strategie bazujące na trendzie, to w żadnym wypadku nie zakładamy powrotu ceny do punktu wyjściowego. Co więcej, jak dobrze wiemy, w przypadku trendów, po drodze mogą tworzyć się mniejsze strefy konsolidacji. Będą również występowały korekty. Wszystkie te rzeczy/informacje warto jest wykorzystywać do prowadzenia pozycji. Co za tym idzie, jak najbardziej zasadnym jest przesuwanie stop lossa poniżej minimów/maksimów kolejnych pullbacków. Wykorzystanie do tego pojawiających się mniejszych, lub większych stref konsolidacji również jest jak najbardziej poprawne. Na takich samych zasadach, na których robimy to w przypadku strategii konsolidacyjnych.

Oczywiście, czasami trafią się takie sytuacje, w których low dla danej korekty pokrywać się będzie, w mniejszym lub większym stopniu, z poziomem, na którym zajmowaliśmy pozycję. W takim wypadku może się zdarzyć tak, że przesuniemy stop lossa na BE. Mam nadzieję jednak, że widzicie w tym podejściu znaczącą różnicę, względem mechanicznego przesuwania stop lossa na BE, bez uwzględnienia warunków rynkowych.

Praktyka (nie mylić z Partyką)

Tak to wygląda od strony czysto teoretycznej. Aby podejść do omówionych kwestii od strony praktycznej, musimy w pierwszej kolejności określić jasne i klarowne ramy dla konsolidacji i trendu. Bez tego, ciężko nam będzie poruszać się pomiędzy strategiami, a co za tym idzie, ciężko będzie podjąć poprawną decyzję o przesunięciu stop lossa. Kwestie tę pozostawiam już Wam do przemyślenia i wypracowania własnych zasad. Nie jest żadną tajemnicą, że mi w tym wypadku z pomocą przychodzą strefy równowagi, na które zwracam uwagę przy okazji każdego wpisu przygotowującego do sesji. Podejście to jest spójne z aukcyjną teorią rynku i co ważniejsze, dla mnie jest najlepszym odzwierciedleniem rynkowych zasad.

Jak to zatem wygląda w moim przypadku? W sytuacji gdy ogólna narracja oraz aktualna sytuacja wskazują na okres rynkowej równowagi, korzystam ze strategii konsolidacyjnych. W sytaucji, gdy zarówno narracja jak i aktualna sytuacja wskazują na okres rynkowej nierównowagi, rozgrywam strategie trendowe. Co w przypadku, gdy istnieje pewna rozbieżność pomiędzy ogólną narracją, a aktualną sytuacją? W takim wypadku staram się określić, która z tych dwóch jest w danej sytuacji istotniejsza. Na tym polu mam wciąż sporo do poprawy, bowiem w dużej mierze są to decyzje subiektywne. Idealnym byłoby wypracowanie szeregu obiektywnych obserwacji, które wskazywałyby na wyższość jednej z wymienionych zmiennych.

Wyjątki

Wspomniałem wcześniej o pewnych wyjątkach. Skoro powiedziałem już A, to wypadałoby rozwinąć ten temat i powiedzieć B. Otóż, w kwestii wyjątków należałoby zwrócić uwagę jedną rzecz – mianowicie nagłą zmianę w ogólnej charakterystyce danego instrumentu. Mam tutaj na myśli taką zmianę, która bez konieczności czekania do stop lossa, powinna skutkować zamknięciem pozycji. Jednym z przykładów może być tutaj zmiana na tle fundamentalnym. W ostatnim czasie mogliśmy nauczyć się, czym tak na prawdę jest trading w świecie napływających ze wszystkich stron informacji (czy może bardziej w świecie tradingowej dezinformacji). W takim wypadku nie ma co czekać na to, aż cena dojdzie do naszego stop lossa. Twitty Trumpa nie mają w tej materii litości. Warto jest zatem ewakuować się jak najszybciej.

Inną rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to zmiany na płaszczyźnie interakcji pomiędzy kupującymi i sprzedającymi. Oczywiście mam tu na myśli istotne zmiany, a nie krótkoterminowe fluktuacje na tej płaszczyźnie. Jak nietrudno jest się domyślić, niezbędne jest tutaj wykorzystywanie narzędzi bazujących na wolumenie. Czy będzie to footprint, delta, arkusz wraz z taśma, jest już kwestią indywidualną. To co jest tutaj istotne, to fakt podejmowania decyzji w oparciu o obiektywne informacje.

Biorąc pod uwagę powyższe, logicznym staje się fakt, że tego typu sytuacje mogą występować zarówno w okresie trendu, jak i konsolidacji. Dlatego też, wyjątki te znajdują zastosowanie w obydwu przypadkach.

Stop loss – podsumowanie

To by było na tyle jeżeli chodzi o dzisiejszy wpis. Zdaję sobie sprawę z faktu, że przedstawiony w nim punkt widzenia jest sprzeczna z obiegową opinią. Jednak w tym wypadku, przemawia to raczej na korzyść przytoczonych przeze mnie argumentów. Wszak nie możemy zapominać o tym, że zdecydowana większość traci, a co za tym idzie, wszelkiej maści akceptowalne przesądy, są… przesądami właśnie.

Jestem również świadom tego, że wiele rozpoznawanych i szanowanych osób na polskiej scenie może mieć odmienne zdanie na ten temat. Sam niejednokrotnie widziałem sytuacje, w których osoby uznawane za autorytety, podchodziły do danej pozycji z poziomu jeźdźcy bez ryzyka. Nie chciałbym tutaj jednocześnie wytykać palcami, o które osoby mi chodzi. Bardzo często bowiem, zgadzamy się ze sobą na płaszczyźnie innych, nie mniej istotnych aspektów. Nie umniejszam nikomu umiejętności. Chciałbym żeby było to jasne. Pomimo luźniejszej formy dzisiejszego wpisu, wciąż potrafię docenić pracę, jaką wkładają poszczególne osoby w rozwój polskiej sceny tradingowej. O ile w ogóle taki twór istnieje, bo tutaj też opinie potrafią być podzielone 😉

Dzisiejszy wpis prezentuje jedynie moją opinię na poruszany w nim temat. Opinię, którą wyrobiłem sobie na bazie własnego doświadczenia, jak i doświadczenia osób, które wspierały mnie na mojej dotychczasowej drodze. Jak już zdążyłem wcześniej wspomnieć, jestem gotów bronić swojej opinii i mam cichą nadzieję, że wywołam tym wpisem małą dyskusję, z której każdy będzie mógł wyciągnąć ciekawe wnioski.

Idealnym podsumowanie dzisiejszego wpisu, wydaje się być poniższy hit lat ’90:

Powiązane wpisy