Halyna, darmowa ropa!

Jeżeli nie wyszliście właśnie z lodówki, tylko po to aby przeczytać kolejny wpis na moim blogu, to z pewnością nie ominęło Was to, co zgotowała nam ropa na początku tygodnia. Przyznam szczerze, że mnie również mocno zaskoczyły poniedziałkowe wydarzenia. Z kilku powodów, o których będę chciał napisać w dzisiejszym poście. Zanim jednak do tego przejdę, chciałbym odnieść się w kilku słowach do zalewu dezinformacji, z jakim musieliśmy się ostatnio mierzyć. Owszem, kontrakty majowe zaliczyły low na -40$ za baryłkę. Owszem, było to wydarzenie bezprecedensowe. Jednak w mojej opinii, było to coś w rodzaju ciekawostki, bez większego znaczenie, jeżeli chodzi o aktualną sytuację na tym instrumencie. Pewnego rodzaju symbol tego, z czym zmaga się obecnie globalna gospodarka. I to tyle. Bo chyba nikt z Was nie sądził, że będzie można „kupić” ropę po ujemnej cenie?

Przeglądając różnej maści portale informacyjne, można było odnieść takie wrażenie. Jednak zanim zaczniecie robić miejsce w ogródku na darmową baryłkę ropy, wypadałoby sprawdzić co tak na prawdę miało miejsce w poniedziałek.

Darmowa ropa?

Jak już zdążyłem wspomnieć we wstępnie, mnie również zaskoczyło to, co wydarzyło się w trakcie poniedziałkowej sesji. W żadnym wypadku nie próbuję przekonać Was do tego, że byłem w stanie coś takiego przewidzieć. Prawdę mówiąc, to w poniedziałek zupełnie nie zwracałem uwagi na wydarzenia z kontraktu majowego. Swoją przygodę z CLK zakończyłem w piątek i od tego czasu trejdowałem kontrakty czerwcowe. Poniedziałek był w miarę normalnym dniem. Zasięg dla całej sesji nie był nadzwyczajny. Płynność była w dużej mierze w normie. A to, że cena poruszała się w jednym kierunku, raczej nie mogło nikogo dziwić. O tym, jakie cyrki działy się na wcześniejszym kontrakcie, dowiedziałem się dzięki uprzejmości Facebooka. I tutaj pojawiły się pierwsze pytania, o których wcześniej wspomniałem:

  1. Jak w ogóle możliwy był zjazd o ponad 30%? Nie tak dawno (czyt. we wrześniu 2019) wrzucałem wpis o tym, czym są limity cenowe na kontraktach futures. Według zawartych w nim informacji, w przypadku spadku (lub wzrostu) o około 30%, notowania powinny być wstrzymane. Dlaczego zatem tak się nie stało?
  2. Dlaczego w ogóle zjechaliśmy poniżej zera, skoro z reguły kontrakty na ropę, mają dolną barierę na 0,01$ dla każdej sesji? Taką informację można znaleźć bezpośrednio na stronie CME.

Z reguły tego typu rzeczy nie dają mi spokoju, dlatego zacząłem drążyć temat i dość szybko znalazłem odpowiedzi.

Ujemne ceny

Zacznijmy niejako od końca, bowiem sprawa ta jest o wiele prostsza. Otóż już 8 kwietnia, CME wydała notkę (oświadczenie), w którym informowała o możliwości wystąpienia negatywnych cen w przypadku niektórych instrumentów. Informacja ta dotyczyła głównie opcji na produkty energetyczne. Wskazane zostały również warunki, w których możliwy będzie handel opcjami o ujemnych cenach wykonania. Jeżeli interesują Was szczegóły w tej kwestii, to zachęcam do zapoznania się z tym PDFem. Jak zatem widzimy giełda dopuszczała możliwość wystąpienia negatywnych CEN WYKONANIA opcji. Wciąż jednak nie daje nam to odpowiedzi na pytanie, dlaczego zjechaliśmy poniżej standardowego limitu dla tego instrumentu?

Tutaj o odpowiedź już nie było tak łatwo. Jednak z tego, co udało mi się ustalić, CME zdecydowała się na zniesienie limitów dla kontraktów majowych w trakcie poniedziałkowej sesji. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. W ten sposób, giełda chciała zapewnić możliwość zamknięcia spekulacyjnych pozycji przez osoby, które nie są w stanie podjąć dostawy tego surowca. Musimy sobie zdawać sprawę z faktu, że niewiele osób jest w stanie przyjąć fizyczną dostawę. Oczywiście nie wliczając w to instytucji, które zabezpieczają w ten sposób swoje dostawy.

Limity intraday

Ujemne wartości to jedno. Co się jednak stało z regułami, o których pisałem we wrześniowym wpisie? Dlaczego handel nie został wstrzymany po przekroczenie czwartego 7-procentowego limitu? Winowajcę takiego stanu rzeczy można było zdecydowanie łatwiej namierzyć. Okazało się bowiem, że w tzw. międzyczasie zostały zmienione reguły funkcjonowania limitów cenowych. Zmiany w dużej mierze dotknęły produkty energetyczne (w tym oczywiście ropę) oraz kontrakty na metale. Na czym one polegały? Przede wszystkim zniesiono barierę, po której zawieszany jest handel na danym instrumencie. Mowa tutaj o zawieszeniu notowań do końca sesji. Zamiast tego, wprowadzone zostały 7-procentowe obsunięcia cenowe, które powodują zatrzymanie handlu na dwie minuty. Co ciekawe, obsunięcia te nie są liczone względem ceny zamknięcia poprzedniej sesji, jednak poziom ten odgrywa znaczącą rolę przy wyznaczaniu zasięgu dla tych obsunięć (lub wzrostów). Brzmi skomplikowanie, jednak już tłumaczę:

  • na koniec sesji wyznaczana jest cena zamknięcia (o sposobach jej wyznaczenia, możecie przeczytać na stronie CME – podpowiem, że nie jest to cena, po której zawarta została ostania transakcja w trakcie danej sesji);
  • względem tej ceny wyznaczony jest 7-procentowy skok cenowy, który powodował będzie wstrzymanie notowań;
  • jeżeli w 60-minutowym oknie czasowym, zanotowany zostanie skok ceny o wyznaczoną dla sesji wartość 7-procentowego skoku – notowania zostają wstrzymane.

Jak zatem widać, sprawa odrobinę się skomplikowała. Tak na dobrą sprawę ciężko aktualnie trzymać rękę na pulsie, jeżeli chodzi o dokładne poziomy, na których wstrzymywany jest handel. Opisany wyżej mechanizm nosi nazwę Circuit Breaker, a więcej informacji na jego temat znajdziecie standardowo na stronie CME.

Tymczasowe zwiększenie limitów

Jakby tego było mało, nie tak dawno CME zdecydowała się na zwiększenie 7-procentowego przedziału cenowego, który wyznaczał potencjalny zasięg ruchów w trakcie godzinnego przedziału czasowego. Od 19 marca 2020 roku zaczął zatem obowiązywać 15% zasięg ruchów. Więcej informacji znajdziecie w specjalnym oświadczeniu, dostępnym na stronie giełdy.

Warto tutaj poruszyć jeszcze jedną kwestię. Mianowicie to, co jest punktem odniesienia dla potencjalnego zasięgu ruchów, po wznowieniu handlu po 2-minutowej przerwie. Otóż w takim wypadku nie jest brany pod uwagę 60-minutowy przedział. Dochodzi do pewnego rodzaju resetu i wówczas punktem odniesienia jest moment, w którym wznowiony został handel na danym instrumencie. To chyba wydaje się być dość proste i zrozumiałe.

Prawdę powiedziawszy nie wiem, co stało za podjęciem decyzji o wprowadzeniu takich właśnie zmian. W mojej opinii są one dużo mniej przejrzyste i trudniejsze w kontrolowaniu. Szczęśliwie zmiany nie dotknęły wszystkich instrumentów i na ES wciąż możemy handlować według „starych” zasad.

Faktyczne powody poniedziałkowych wydarzeń

Oczywiście powyższe czynniki, są jedynie mechanizmami, które w ogóle umożliwiły obserwowanie takich wydarzeń, jak te poniedziałkowe. Wypadałoby się zatem zastanowić nad tym, co stało za taką przeceną od strony, nazwijmy to, praktycznej. Przede wszystkim należy pamiętać o jednej, podstawowej rzeczy – płynność na kontraktach majowych była zdecydowanie niższa, niż ma to z reguły miejsce dla frontowych kontraktów na ropę naftową. Jak nie trudno się domyśleć, przy niskiej płynności, zdecydowanie łatwiej jest o tzw. efekt domina. Z reguły w takie dni jak ten poniedziałkowy (na dzień przed wygasaniem kontraktu), zainteresowanie wygasającym kontraktem jest znikome. Ogranicza się w dużej mierze do handlu pomiędzy algorytmami, które starają się wychwytywać m.in. chwilowe rozjazdy w spreadzie.

Patrząc na poniedziałkowe wydarzenia, można pokusić się o stwierdzenie, że kontrakty majowe przyciągnęły do siebie amatorów mocnych wrażeń i szybkich pieniędzy. Wycena w okolicach zera, z pewnością działała na wyobraźnie. Nikt przecież nie spodziewał się ujemnego kwotowania. W momencie gdy cena zanurkowała poniżej magicznej bariery 0$, było już za późno na powstrzymanie lawiny stop lossów. Patrząc na profil wolumenowy tego zjazdu możemy zauważyć dwie podstawowe rzeczy:

  • niskie wartości przehandlowanych kontraktów na poszczególnych poziomach;
  • liczne dziury, świadczące o przeskakiwaniu poszczególnych poziomów.

Myślę, że sporo osób przekonało się w poniedziałek na własnej skórze, jak działają stop lossy w sytuacjach ekstremalnie niskiej płynności. Wspominałem już o tym w jednym z wcześniejszych wpisów. Co ciekawe, niektórzy próbowali mnie wówczas uświadomić, że to, o czym pisałem w akapicie z przykładem dla zleceń typu STOP, jest całkowicie błędne.

Darmowa ropa – podsumowanie

Oczywiście, spekulacyjny charakter zawieranych w poniedziałek transakcji to tylko jeden z powodów takiego obrotu spraw. W mojej opinii, jest to jednak czynnik kluczowy, który w dużej mierze zaważył o takim a nie innym zakończeniu. Innym aspektem, który również miał znaczenie, jest z pewnością pasywna postawa instytucji, które z reguły utrzymują swoje pozycje do wygaśnięcia, zabezpieczając tym samym dostawy. Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że aktualnie zapasy tego surowca rosną w zastraszającym tempie. W takim wypadku zaczynają się pojawiać spore problemy na płaszczyźnie magazynowania, co winduje koszty z tym związane, obniżając dodatkowo popyt. Bo skoro nie mamy gdzie tego przechowywać, to po co nam taki towar? Są to oczywiście czynniki, które odciskają swoje piętno na wycenie tego surowca, jednak nie upatrywałbym w nich bezpośredniej przyczyny poniedziałkowych spadków.

Podsumowując niejako dzisiejszy wpis. Nie jest prawdą, że w poniedziałek można było dostać baryłkę ropy za darmo z dodatkową dopłatą na poziomie 40 dolarów. Po pierwsze, kontrakt opiewa na 1000 baryłek ropy naftowej – nikt nie będzie się bawił w dostawę pojedynczych bryłek. Po drugie, cenę dostawy poznaliśmy dopiero w trakcie sesji wtorkowej – było to 10,01 dolara. Wreszcie po trzecie, nikt nie będzie dostarczał ropy naftowej do halinowego ogródka. Sposób fizycznej dostawy jest ściśle określony w specyfikacjach poszczególnych kontraktów. Jeżeli kogoś z Was interesuje tak dostawa, odsyłam do informacji na ten temat, które można znaleźć… na stronie CME.

Jak już wcześniej wspomniałem, poniedziałkowa sytuacja na ropie była bardziej pewnego rodzaju ciekawostką. Tematem do rozmów przy piwie. Symbolem aktualnej sytuacji na świecie. Tylko tyle i aż tyle.

Powiązane wpisy