Do napisania tego wpisu zbierałem się już od jakiegoś czasu. Zdaję sobie sprawę, że mój punkt widzenia odbiega w pewnym stopniu od tego, co możemy na co dzień przeczytać w łamach blogów o tematyce inwestycyjnej. Nie zmienia to jednak faktu, że nie są to tylko i wyłącznie moje wymysły. Uważna obserwacja wydarzeń rynkowych, pozwoliła mi na znalezienie solidnych fundamentów pod dzisiejszy wpis. Rozpoczynając naszą przygodę w inwestycyjnym świecie, stawiani jesteśmy zazwyczaj przed wyborem właściwej strony mocy. Analiza techniczna, czy może analiza fundamentalna? Na co się zdecydujemy? Która ze szkół przyniesie nam większe korzyści? Temat ten stał się ostatnio popularny, głównie ze względu na posty publikowane na najpopularniejszej grupie facebookowej, traktującej o tradingu. Osobiście zgadzam się w 100% ze stwierdzeniem, że analiza techniczna nie działa. Czy powinniśmy zatem skupić się tylko na fundamentach? Na czym oprzeć swój codzienny handel? Dużo pytań jak na tak krótki wstęp, przejdźmy zatem do odpowiedzi.
Analiza techniczna
Zanim przejdę do meritum dzisiejszego wpisu, chciałbym zatrzymać się na chwile przy analizie technicznej. Przeglądając pojawiające się na blogu wpisy, bardzo łatwo można odgadnąć mój punkt widzenia na ten element sztuki tradingu. Co prawda, w każdym przygotowaniu do sesji pojawia się oddzielny akapit zatytułowany Analiza techniczna, jednak treści jakie w nim się zawierają dość luźno powiązane są z tym elementem naszego rzemiosła. Swoją drogą, w jednym z pierwszych postów przedstawiłem powody, dla których nie przykładam do analizy technicznej zbyt dużej wagi w codziennym handlu. Czy mógłbym dodać do tego coś więcej? Do głowy przychodzi mi tylko jedna rzecz.
Analiza techniczna, może okazać się pomocna w wypracowywaniu pozytywnych nawyków w codziennym handlu. Co mam przez to na myśli? Wyznaczenie prostych zasad zawierania transakcji oraz skrupulatna ich realizacja. Bez wątpienia sukces na tej płaszczyźnie może okazać się owocnym na kolejnych szczeblach naszej tradingowej kariery. Zanim jednak w pełni poświęcimy się realizacji założeń czysto technicznych, musimy zdawać sobie sprawę z pewnego ryzyka. Istnieje bowiem cienka granica pomiędzy wyrobieniem w sobie pozytywnych nawyków od strony czysto psychologicznej (trzymanie się wyznaczonych wcześniej założeń), a wyrobieniem złych nawyków w oparciu o handel z wykorzystanie wskaźników analizy technicznej. Jeżeli zbyt dużą wagę zaczniemy przykładać do samego systemu, czas przepracowany na tym etapie może okazać się straconym. Musimy zatem jasno rozgraniczyć te dwa aspekty. Analiza techniczna ma być narzędziem do wyrobienia pozytywnych nawyków, a nie sposobem na zrozumienie tego, w jaki sposób funkcjonują rynki.
Z tego też powodu im prostsze założenia naszej strategii, tym lepiej. Uwierzcie mi, nie ma większego znaczenia to, czy będziecie tutaj wykorzystywali stocha, wstęgi, fibo czy inne cuda. Chodzi tylko i wyłącznie o aspekt psychologiczny. Idealnie byłoby przeprowadzać to ćwiczenie na realnym rachunku, deponując na niego tylko i wyłącznie środki, które możemy stracić. Potraktujmy ten depozyt jak inwestycję w dobrą książkę, lub kurs.
Analiza fundamentalna
W takim razie, skoro analiza techniczna nie działa, to może warto jest skupić się na fundamentach? Nic bardziej mylnego. Rynki są efektywne. Cena danego aktywa odzwierciedla wszystkie ogólnodostępne informacje. Jasne, możemy tutaj podjąć dyskusję na temat insiderów, jak również wycieku danych makro przed ich publikacją. Jakie to jednak ma dla nas znaczenie? Przecież analiza fundamentalna w głównej mierze opiera się na dostępnych danych, dlatego też fakt, że dochodzi na rynku do różnego rodzaju manipulacji, nie sprawi, że w oparciu o dostępne informacje będziemy w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Czy można takie sytuacje wykorzystać? Oczywiście, tylko całkowicie bezużyteczne w takim wypadku są dane fundamentalne. Jaki sens ma bowiem zajmowanie pozycji w oparciu o analizę, która po zbliżającej się publikacji okaże się nieaktualna? Zdecydowanie lepiej jest w takim wypadku skupić się na sygnałach wskazujących na budowę pozycji pod jeden z zakładanych scenariuszy.
Pozostając jeszcze na chwilę przy teorii rynków efektywnych. Rzekomym dowodem na to, że teoria ta nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości, są różnego rodzaju modele wyceny danego aktywa. Załóżmy dla przykładu, że z wyceny modelem DCF (discounted cash flow) wychodzi nam, że spółka X jest aktualnie niedowartościowana. Zajmujemy zatem długą pozycję i czekamy. Po kilku tygodniach, czy miesiącach, cena naszej spółki faktycznie rośnie. W międzyczasie nie pojawiły się żadne znaczące publikacje na temat naszej spółki. Można zatem odnieść wrażenie, że otoczenie fundamentalne nie uległo zmianie. Jednak czy aby na pewno? Czym tak na prawdę są dane fundamentalne? Czy są to jedynie wartości wykorzystywane w poszczególnych modelach? Otóż nie. Istnieje tak wiele czynników wpływających na wycenę danego waloru, że nie istnieje fizyczna możliwość aby ująć je wszystkie w jednym modelu.
Efektywna wycena
Jeżeli chcemy otrzymać poprawną wycenę danego waloru, w oparciu o ogólnodostępne dane, musimy zwrócić się w kierunku wyceny rynkowej. To, że nasza analiza fundamentalna spółki X okazała się być trafną, wcale nie dowodzi tego, że rynek w momencie zakupu nie wyceniał jej akcji w sposób efektywny. Po prostu w tamtym momencie, cena odzwierciedlała wszystkie dostępne informacje, jak również potencjalne scenariusze. Scenariusze budowane w oparciu o różnego rodzaju modele, wykorzystujące najróżniejsze dane, która mogą mieć wpływ na wycenę danego waloru. Czy fundamenty to tylko i wyłącznie proste wskaźniki takie jak EPS, P/S, wartość spodziewanej dywidendy, przychody, EBITDA inne takie? Odpowiedzi na to pytanie udzieliłem już w poprzednim akapicie. Nie warto jest zatem zaprzątać sobie tym głowy i doszukiwać się nieefektywności. Pozwólmy rynkowi zająć się wyceną. My skupmy się na handlu i tym co w danym momencie dzieje się z ceną.
Kończąc niejako ten wątek, chciałbym przytoczyć jeszcze jeden błędny argument przeciwników teorii rynków efektywnych. Gdyby rynki były efektywne, nie można byłoby zarabiać na nich pieniędzy, bo cena stałą by w miejscu. Jest to całkowicie absurdalne założenie. Dlaczego? Odpowiedzi udzieliłem już w poprzednich akapitach. Jednak dla przypomnienia. Istnieje tak wiele czynników wpływających na cenę, że nie sposób ich wszystkich w odpowiedni sposób skwantyfikować. Dodatkowo informacje są niezwykle dynamiczne i potrafią zmieniać się w ułamku sekundy. W takich warunkach handel staje się jak najbardziej możliwy.
Publikacje makro
Analiza fundamentalna większości z nas kojarzy się również z publikacjami danych makroekonomicznych. Skoro rynek jest efektywny i reaguje na pojawiające się na informacje, to czy nie powinniśmy w głównej mierze skupiać się na kalendarzu ekonomicznym? Otóż nie. Dobra znajomość kalendarza, jak również rynkowych oczekiwań w odniesieniu do poszczególnych publikacji, paradoksalnie nie jest niczym niezbędnym. Arkusz zleceń zawsze zdąży nas zawczasu poinformować o zbliżającej się publikacji. W jaki sposób? Zanikiem płynności na poszczególnych poziomach. Przykładem może być poniższy screen zrobiony na sekundę przed publikacją danych z amerykańskiego rynku pracy (NFP z 9 marca).
Skumulowana płynność na bid i ask oscylowała wówczas w okolicach 200 kontraktów. Każdy kto obserwuje na co dzień arkusz ES, zdaje sobie sprawę z jak dużym drenażem płynności mieliśmy wówczas do czynienia. Sytuacja ta powtarza się w przypadku każdej istotnej publikacji. Na kilka minut przed planowanym odczytem arkusz wysycha, a handel zamiera. Jest to bez wątpienia klarowny sygnał do tego, aby ewakuować się z zajmowanej pozycji. Jak zatem widzimy, znajomość kalendarza, nie jest nam potrzebna do tego, aby nie dać się złapać po złej stronie rynku w trakcie publikacji danych makro.
Jak rozgrywać dane?
Nie dać się złapać po złej stronie to jedno, pytanie brzmi jednak czy można na publikacjach zarobić? Biorąc pod uwagę wzmożony okres dostosowywania się ceny do nowych informacji, z jakim mamy do czynienia zaraz po odczycie, logicznym wydaje się fakt, że rodzi to spore możliwości. Jak już jednak wspomniałem, aby w pełni wykorzystać ich potencjał wcale nie musimy kreślić różnego rodzaju scenariuszy. Wystarczy uważna obserwacja arkusza i taśmy. Oczywiście, odpowiednie przygotowanie do tego rodzaju aktywności, zawsze pozytywnie wpływa na nasz wynik. Kluczowe są tutaj jednak dwie rzeczy.
Po pierwsze, musimy sobie zdawać sprawę, że pierwsza reakcja na odczyt, to nic innego jak walka toczona przez algorytmy na płaszczyźnie setnych części sekundy. Tutaj ciężko będzie nam wypracować jakąkolwiek przewagę. Jedynym racjonalnym podejściem są w takim wypadku próby złapania się na ruch z wykorzystaniem trudnych do przewidzenia impulsów korekcyjnych. Rynek w przypadku publikacji danych odbiegających od konsensusu jest niezwykle rozchwiany. W takim wypadku warto jest stawiać zlecenia z limitem kilka punktów poniżej/powyżej aktualnej ceny, licząc na szczęśliwego filla. Osobiście jednak, nigdy nie decyduje się na rozgrywanie danych w ten sposób. Za dużo w tym przypadkowości.
Po drugie, nawet pomimo bardzo pozytywnego/negatywnego odczytu, rynek wcale nie musi zareagować zgodnie z scenariuszem zakładanym przed publikacją. Co prawda początkowa reakcja może być zgodna z kierunkiem odczyty, jednakże z czasem role mogą się odwrócić. Z tego powodu tak istotne jest odpowiednie dopasowywanie się do panującej sytuacji i nie przywiązywanie zbyt dużej wagi do wcześniejszych założeń. Jest to też główny powód, dla którego daję rynkowi czas na przetrawienie nowych informacji, zanim zdecyduję się na zajęcie pozycji. Oczywiście, czasami kosztuje mnie to kilka punktów. Zdecydowanie ważniejsza jednak od potencjalnego zysku, jest dla mnie faktyczna kontrola ryzyka moich pozycji. W jaki sposób podchodzę do tego tematu? Spróbuję to wytłumaczyć na przykładzie.
NFP z 9-go marca
Kontynuując przytoczony wcześniej przykład publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy. Poniższy wykres przedstawia zachowanie ceny w pierwszych minutach po wspomnianym odczycie. Jeden słupek odpowiada jednej sekundzie. Zielone słupki oznaczają okres, w którym pojawiło się więcej zleceń kupna po cenie rynkowej, czerwone wskazują na większą ilość zleceń sprzedaży. Bańki wskazują nam na poziomy, na których zawarta została większa ilość kontraktów. Nie odnoszą się one w żadnym stopniu do czasu, jaki spędzony został na danym poziomie. Pod uwagę barny jest tylko i wyłącznie wolumen. Jakie informacje płyną zatem z poniższego przykładu?
- Kila sekund wcześniej, cena znajdowała się koło 12 punktów poniżej tego obszaru. Reakcja na odczyt była niezwykle dynamiczna. Z pierwszym momentem wytchnienia mieliśmy do czynienia w tym właśnie obszarze. Pojawiły się pierwsze próby akumulacji na bid, a ruch wzrostowy wyraźnie wytracił swój impet. Bardzo ważny obszar z perspektywy ewentualnej kontynuacji.
- Pierwsza próba kontynuacji wzrostów zakończona niepowodzeniem. Jak widzimy kupujący w dalszym ciągu uderzali w aski, a po zdjęciu płynności przechodzili do akumulacji na tym samym poziomie. Tym razem jednak presja podaży okazała się być zbyt silna, co dodatkowo napędzane było odwracaniem pozycji przez spóźnionych longów.
- Zejście w obszar pierwszej zadyszki i ponowna akumulacja pozycji. Jest to dość standardowy schemat w przypadku tego rodzaju impulsów. Próba zejścia poniżej dolnego ograniczenia zakończona niepowodzeniem, po której następuje kontynuacja wzrostów.
- Ewidentna akumulacja na bid. Sprzedający po chwili zorientowali się, że nie będą w stanie przebić się przez mur zleceń na bid, decydując się na odwracanie pozycji. Efektem czego była kontynuacja impulsu wzrostowego.
Wszystko to miało miejsce na przestrzeni zaledwie 3-4 minut. W mojej opinii idealnym miejscem do zajęcia pozycji był obszar oznaczony trójką. Nieduża pozycja, ze stopem w okolicach 2742,00. Zwiększenie zaangażowania powinno nastąpić po zaobserwowaniu akumulacji w obszarze zaznaczonym czwórką. Take profit? Pojawienie się presji ze strony podaży.
Wnioski z przykładu
Jak zatem widzimy, znajomość kalendarza makro nie była nam tutaj niezbędna. Wystarczyła uważna obserwacja wydarzeń na taśmie i w arkuszu. Czy wiedza na temat odczytu mogła okazać się pomocna? Z całą pewnością tak. Pamiętajmy jednak, że w niektórych przypadkach może przełożyć się to na przetrzymywanie stratnych pozycji. Czasami rynek nie reaguje zgodnie z naszymi założeniami, dlatego tak ważne jest, aby umiejętnie reagować na obserwowane wydarzenia. Kopanie się z rynkiem nie ma najmniejszego sensu. Analiza fundamentalna jak i techniczna, na nic nam się tutaj zdała. Wszystkich informacji dostarczył nam bowiem wolumen oraz zaangażowanie w handel po obu stronach arkusza. Tak na prawdę, poradzilibyśmy sobie tutaj nawet nie patrząc na cenę. Czysta interakcja pomiędzy kupującymi i sprzedającymi. Nic ponad to.
Widzimy również, że pomimo ogólnego chaosu jaki panuje podczas publikacji danych makro, możemy pokusić się o nieco bardziej kontrolowane trejdy. W mojej opinii tego rodzaju podejście, nawet kosztem pierwszych 10 punktów, jest zdecydowanie bardziej korzystniejsze. W takim wypadku mam czas na podjęcie racjonalnych decyzji w oparciu o zaobserwowaną reakcję.
Analiza fundamentalna a wróżenie z fusów
Kończąc, chciałbym jeszcze nawiązać to tytułowego wróżenia z fusów. Przeglądając nasze rodzime blogi traktujące o tematyce inwestycyjnej, natknąłem się na dość ciekawy post, na nagrodzonym niedawno blogu, Trading For a Living. Wpis traktował o głównych zasadach giełdowych, które mają nam pozwolić utrzymać się przy życiu. Czytając można natknąć się na taki oto kwiatek:
Przyda się tu codzienna lektura prasy finansowej (Financial Times, Wall Street Journal) czy ramówka Bloomberg TV albo CNBC. Sentyment i nastrój panujący w branży jest bardzo ważnym czynnikiem. Z artykułów czy wywiadów telewizyjnych z zarządzającymi z Wall St. można naprawdę wiele wywnioskować odnośnie ich nastawienia do danej sytuacji. Jest to o tyle istotne, że to ci sami ludzie, kiedy już wrócą ze studia telewizyjnego do swoich wieżowców na dolnym Manhattanie, to w dużej mierze właśnie oni kształtować będą zachowanie rynku. Rozsądnie było by grać z nimi w tej samej drużynie i próbować strzelać do tej samej bramki.
Teraz chciałbym, aby mi ktoś wyjaśnił jaki jest sens zajmowania pozycji w oparciu o rekomendacje, czy innego rodzaju informacje, przekazywane przez zarządzającego w publicznej telewizji? Czym musiałby kierować się ten zarządzający, aby w pierwszej kolejności udzielić wywiadu, który obejrzą tysiące inwestorów, a dopiero później udać się do wieżowca na dolnym Manhattanie i zacząć budować pozycję? Przecież takie zachowanie byłoby całkowicie absurdalne, zakładając taką kolejność postępowania. Dlaczego tak twierdzę?
Załóżmy, że nasza gadająca głowa z CNBC mówi o dobrej sytuacji na danym walorze i ogólnie rekomenduje zakup. Jaki może być tego efekt? Zanim wróci do swojego biura, cena zacznie mu uciekać i będzie musiał sporo się napracować, aby zająć w miarę sensowną pozycję, przy odpowiedniej kontroli ryzyka. Jaki zatem cel przyświeca naszym ekspertom?
Trzy opcje
Pierwsza z nich przewiduje, że pozycja została już zajęta i nasz zarządzający liczy na to, że tłum popchnie wycenę w dobrym kierunku. Jest to umiarkowanie optymistyczny scenariusz z perspektywy odbiorcy takiego wywiadu (potencjalna gra do jednej bramki), jednak w mojej opinii najmniej prawdopodobny.
Druga z nich również zakłada, że nasz zarządzający siedzi już w pozycji. Tym razem jednak, jego celem jest realizacja zysków i liczy na to, że tłum dostarczy mu ku temu płynności. W takim wypadku nie może być mowy o grze do jednej bramki. To co stanie się z wyceną danego waloru po zamknięciu pozycji, naszego zarządzającego mało interesuje. Ostatecznie do następnego wywiadu znajdzie jakiś wyszukany argument, wskazujący na okoliczności, które negatywnie wpłynęły na poprzednią rekomendację. Tłum to kupi.
Trzecia opcja, nasz zarządzający planuje dopiero zająć pozycje, jednak przeciwną do udzielonej rekomendacji. W takim wypadku nasz przyjaciel liczy na to, że ulica po pierwsze dostarczy mu niezbędnej płynności. Po drugie popchnie trochę cenę tak, aby można było zająć pozycję na korzystniejszych poziomach. Gra do jednej bramki?
Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że wspomniane wyżej gadające głowy, wcale nie są tak puste, jakby wskazywały na to ich publiczne opinie. Pamiętajmy, że są to osoby, które zjadły zęby na Wall Street i dobrze wiedzą jak zarabia się tam pieniądze.
Jak żyć panie trejderze?
Skoro analiza fundamentalna, podobnie jak techniczna, nie daje nam żadnej przewagi nad rynkiem, to na czym powinniśmy skupić swoją uwagę? Intuicyjne podejście z całą pewnością nie jest czymś, czego powinni się chwytać początkujący traderzy. W jaki sposób wyrobić w sobie odpowiednie nawyki? Wydaje mi się, że po przeczytaniu dzisiejszego wpisu odpowiedź nasuwa się sama. Arkusz, taśma, popyt, podaż, cena.
1 komentarz
Komentarze są wyłączone.