Sezon wakacyjny w pełni. Jak już zdążyłem niejednokrotnie wspomnieć, czas ten rządzi się niejako własnymi prawami. Elementami charakterystycznymi są przede wszystkim niskie obroty oraz wąski zasięg ruchów. Jest to z pewnością ciężki okres dla każdego tradera. Część z nas wybiera się wówczas na dłuższe (bądź krótsze) wakacje. Inni zmieniają swój główny rynek w poszukiwaniu odpowiedniej płynności. Czego byśmy jednak nie robili, każdego roku przyjdzie nam się z tym zmierzyć. Warto jest zatem być od tego odpowiednio przygotowanym. Oczywiście, nie każdy z nas jest w stanie poradzić sobie w takich warunkach. W mojej opinii jednak, pomimo początkowych trudności, można przyzwyczaić się do zmiany ogólnego charakteru na naszym głównym rynku, czy instrumencie. Ćwiczeniem, które może nam w tym pomóc jest tzw. One Tick Trade.
One Tick Trade
W poprzednim wpisie, który poświęcony był ćwiczeniom wykorzystywanym w prop shopach, omówiliśmy czym jest tzw. Always in the Market. Założenia tego ćwiczenia były proste, a efekty, jakie mam nadzieję udało się Wam osiągnąć, wynagrodziły włożony trud. Tym razem chciałbym skupić się na ćwiczeniu, które poprawia precyzję naszych wejść. W mojej opinii, jest to element niezwykle kluczowy w przypadku gdy mamy do czynienia z wakacyjnym nastrojem panującym na rynkach. Biorąc bowiem pod uwagę wąski zasięg ruchów kreowanych intraday, warto jest do perfekcji opanować moment wejścia. Dzięki temu już na samym starcie, będziemy w uprzywilejowanej sytuacji. Co więcej, wzrosną nasze szansę do wyciśnięcia maksimum z każdego, nawet kilku-tickowego ruchu.
Zanim przejdziemy do przedstawienia podstawowych założeń, chciałbym zatrzymać się na chwilę i omówić czas jaki powinniśmy poświęcić na to ćwiczenie każdego dnia. Poprzednio mówiłem o tym, aby skupić się na tych godzinach handlu, w których obroty i zaangażowanie inwestorów są największe. W tym wypadku jednak, nie ma to aż tak dużego znaczenia. Wciąż jednak nie zawsze jest sens, spędzać cały dzień przed monitorem. Dlatego w tym wypadku warto jest wyznaczyć sobie nieco inny cel. Co nim będzie? Poziom zysku i strat. Chciałbym aby każdy kto zdecyduje się na wykonywanie tego ćwiczenia, z góry określił sobie poziom zysku lub straty, po przekroczeniu którego, zakończy trading danego dnia. Jaki to mógłby być poziom? Osobiście zdecydowałem się na kwotę, którą zasugerowała mi osoba, która pokazała mi to ćwiczenie. Kwotą tą było 300 dolarów. Brzmi sensownie? Myślę, że jak najbardziej tak.
Podstawowe założenia
Już sama nazwa tego ćwiczenia rzuca nam sporo światła na to, na czym będzie mogło ono polegać. Przejdźmy zatem od razu do podstawowych założeń:
- zajmujemy pozycję (zlecenie z limitem lub buy/sell market),
- wyjście następuje w momencie gdy nasza pozycje daje nam zysk lub stratę w wysokości jednego ticka,
- staramy się cały czas szukać możliwości do zajęcia nowej pozycji.
W tym momencie chciałbym nadmienić, że jest to pewnego rodzaju modyfikacja tego ćwiczenia. Ogólne założenia mówią bowiem jedynie o targecie w wysokości jednego ticka. W przypadku gdy rynek zmierza w przeciwną stronę, powinniśmy starać się wyjść z jak najmniejszą stratę (nierzadko przekraczającą poziom jednego ticka). Dlaczego zatem przedstawiłem takie założenia? Jak wspomniałem na początku wpisu, chciałbym, aby to ćwiczenie posłużyło do wypracowania perfekcyjnego wejścia w rynek. Jeżeli zatem po zajęciu pozycji rynek ruszy w przeciwną do naszego trade’u stronę, znaczy to ni mnie, ni więcej tyle, że mogliśmy uzyskać lepszą cenę. W tym miejscu zachęcam również do obejrzenia poniższego filmiku. Omówione zostały na nim podstawowe założenie pierwotnej wersji tego ćwiczenia. Przedstawione zostały również przykłady na to, jak One Tick Trade powinien wyglądać w praktyce.
Korzyści
Jakie korzyści niesie ze sobą to ćwiczenie? Pierwszą rzeczą jaką warto jest w tym miejscu wymienić to fakt, o którym piszę od samego początku. Ćwiczenie to pozwala nam na szlifowanie momentu wejścia w pozycję. Zdaję sobie sprawę, że na wielu stronach poświęconych tradingowi możemy znaleźć opinie o tym, że moment wejścia nie jest aż tak ważny. Tak na prawdę liczy się wyjście: to czy będzie zyskowne i to jak szybko ucinamy straty. Zgoda, jednak jeżeli możemy zrobić coś, co już na starcie da nam przewagę nad rynkiem, do dlaczego z tego rezygnować? Opanowując to ćwiczenie do perfekcji, praktycznie już na starcie będziemy na uprzywilejowanej pozycji. Wzrastają bowiem szanse na to, że w razie niepowodzenie (ogólny scenariusz się nie sprawdza) uda nam się bez problemów zamknąć pozycję na minimalnym zysku.
Wykonując to ćwiczenie warto jest również zwrócić uwagę na fakt, jak na nasz końcowy wynik wpływa typ zlecenia z jakiego korzystamy. Czy bardziej korzystne jest zajmowanie pozycji po cenie rynkowej, czy może warto jest złożyć zlecenie z limitem? Chciałbym, aby każdy z Was sam, na własną rękę odpowiedział sobie na to pytanie. W ten sposób wzrasta szansa na to, że wyciągniecie z tego ćwiczenia maksymalną ilość wniosków.
Kolejną rzeczą, która powinna ulec znaczącej poprawie, to moment podjęcia decyzji o zajęciu pozycji. Każdy z nas rozpoczynając swoją przygodę z tradingiem boryka się z sytuacją, w której w obawie przed stratą, nie decydujemy się na zajęcie pozycji. Po czym rynek odjeżdża w naszą stronę. Ćwiczenie to zmusza nas do nieustannego poszukiwania nowego wejścia. Sam trade trwa bowiem bardzo krótko. Osiągnięcie założonego celu wymagać będzie od nas zajęcia kilkudziesięciu pozycji każdego dnia. Po takim maratonie, powinniśmy nabrać większej pewności i palec nie powinien nam już drżeć klikając w cenę na ladderze.
Podsumowanie
Wydaje mi się, że w tym momencie możemy już zakończyć omawianie ćwiczenia na najbliższe sesje. Ponownie założenia są proste. Tym razem jednak, zadanie jakie przed nami stoi jest dużo bardziej wymagające. One Tick Trade to ćwiczenie, które wymagać będzie od nas pełnej koncentracji oraz precyzji. Po raz kolejny, kluczową rolę odegrają tutaj wnioski jakie będziemy w stanie wyciągać. Pamiętajmy o tym, aby w pierwszej kolejności przetestować typ zlecenia, jaki najlepiej sprawdzał się będzie w tym przypadku. Kończąc pokuszę się jeszcze o małe porównanie. Spotkałem się bowiem z opinią, że z nauka tradingu przypomina w pewnym stopniu naukę jazdy samochodem. Możemy bowiem opanować teorię do perfekcji, jednakże siadając pierwszy raz za kółkiem nasza jazda będzie daleka od perfekcji. Z biegiem czasu nabieramy jednak doświadczenia. Część rzeczy zaczynamy robić podświadomie, co przekłada się na uważniejsze poruszanie się w ruchu ulicznym.
W tradingu jest podobnie. Ilość przyswajanych informacji rośnie z każdym przepracowanym dniem. Po pewnym czasie część z nich nasz mózg zaczyna przetwarzać podświadomie, co przekłada się na szybkość i trafność naszych interpretacji. Z każdym dobrze przepracowanym dniem nasze szanse na odniesienie sukcesu w tej branży rosną – i tym optymistycznym akcentem zakończę ten wpis. Powodzenia!
Powyższy tekst jest jednym z wpisów głównego cyklu artykułów pojawiających się na blogu. Jeżeli jesteś zainteresowany pozostałymi postami zapraszam na stronę: Jak zostać traderem.
2 komentarzy
Komentarze są wyłączone.